Dość powszechny jest mit, że ludzie mówią albo płynnie albo się jąkają, co dla wielu oznacza, że Ci pierwsi mówią dobrze, czyli nie mają problemów z komunikacją a Ci drudzy nie, czyli problemy z komunikacją posiadają. Ten fałszywy mit robi wiele złego, a my – terapeuci jąkania- niestrudzenie musimy cały czas edukować, informować i zmieniać te nieprawdziwe przekazy.

Swojego czasu zadałam jedno pytanie swoim znajomym, rodzicom moich pacjentów i samym pacjentom: „Co to znaczy dobrze mówić? Najczęściej słyszałam: być elokwentnym, mieć dobrą dykcję, mieć bogate słownictwo, mówić zrozumiale, mówić na temat, mówić tak, aby zachęcić do słuchania. O tym, że dobry mówca, to osoba wolna od jąkania, usłyszałam wyłącznie od niektórych (!) jąkających się osób.

No więc, jak to naprawdę jest. Moi pacjenci zarówno ci mali, jak i „duzi” znają zasady dobrej komunikacji i tego jak być zarówno dobrym mówcą, jak i słuchaczem. Wiedzą i czują, że dobre mówienie ma niewiele wspólnego z „byciem płynnym”, co pomaga im docenić własne kompetencje i umiejętności.

Boże Narodzenie to czas wielu spotkań, z rodziną i znajomymi. Dla wielu pacjentów okazja do rozmów i dyskusji. Kiedy w zaciszu gabinetu przygotowywaliśmy się na te wyzwania narodził się pewien pomysł, który w kilku rodzinach miał w tym roku już drugą edycję. Inspiracją był dla mnie mój wujek Cześ – brat Babci, który na zjazdach rodzinnych wyciągał notesik i serwował zebranym doskonałe żarty. Nota bene ciekawa jestem, czy rozładowywał nimi stres swoich pacjentów, którzy zasiadali u niego na fotelu stomatologicznym.

Wspólnie wpadliśmy na to, by przygotować i przeprowadzić konkurs na „Najlepiej opowiedziany żart lub anegdotę” .Już samo przygotowanie tej świątecznej atrakcji, wiązało się z niełatwymi zadaniami. Należało opracować regulamin konkursu, wykonać telefony do ewentualnych uczestników (ustaliliśmy, że panuje pełna dobrowolność), a także się do niego przygotować.

Zanim jednak ów konkurs zagościł w rodzinach, próbowaliśmy swoich sił na spotkaniu grupowym. W zawody stanęło 8 zawodników. Ja też, z anegdotą. Zajęłam miejsce tuż za podium, z czego jestem bardzo dumna, bo zawsze na początku, gdy mam coś publicznie powiedzieć bardzo się spinam i dopiero po chwili czuję się swobodnie.

Cóż więcej mogę dodać. Świetnie się bawiliśmy, a konkursową anegdotę podaję poniżej.

mit o jąkaniu

Anegdota dla „poliglotów”

Przed kilkoma laty zadzwoniła do mnie przyjaciółka, z którą nie widziałyśmy się kilka miesięcy. Na pytanie: co nowego u Ciebie?, odpowiedziałam, że mam kota. Koleżanka zapytała więc jak mój nowy domownik się nazywa. Odpowiedziałam, że trafił do nas z już nadanym imieniem: „Dumai”. Koleżanka zadała pytanie po raz kolejny. Powtórnie odpowiedziałam. Koleżanka była jednak wyraźnie zniecierpliwiona i stanowczo powiedziała „Nie wygłupiaj się i nie każ mi zgadywać!”

Wtedy dotarło do mnie, że choć przyjaciółka od przeszło 20 lat mieszka w Polsce, to jednak imię mojego kota, odniosła do swojego ojczystego języka, jakim jest język rosyjski i cały czas w moich odpowiedziach słyszała zachętę do tego by myśleć i samodzielnie wykoncypować imię naszego nowego podopiecznego.